Inwazja mocy.
W niedzielę 31 maja o godz 11:00 mieliśmy zmierzyć się z drużyną "Fan Futbol" w kolejnym meczu ligi BLS. Prosto z pracy pojechałem na boisko piłkarskie przy szkole podstawowej nr 50. Usiadłem sobie na schodkach i czekałem na kolegów z drużyny. Szczerze liczyłem że przyjdzie nas jak najwięcej bo sam nie czułem się na siłach żeby grać, no chyba że dać zmianę na 2-3 minuty. Piętnaście minut do meczu a ja ciągle sam. Przeciwnicy się zbierają, rozgrzewają a ja słyszę z każdej strony że "dzisiaj gramy z "Miłym" to pewne trzy punkty" i za tydzień mecz z FC Białostoczek o pozycję lidera. Za chwilę pojawił się Franco i Piotrek Kuzma więc było nas już trzech. Pięć minut przed pierwszym gwizdkiem pojawiają się bracia Robert i Marek Nierodzik co oznacza że możemy zagrać mecz. Wychodzimy na mecz w składzie Ja na bramce w środku obrony Robert Nierodzik z prawej strony Piotrek Kuzma z lewej Mariusz Frankowski i z przodu osamotniony Marek Nierodzik. Przeciwnik, drużyna "Fan Futbolu" przed tym meczem miała pięć zwycięstw i jeden remis i liczyła na kolejne zwycięstwo (w sumie się nie dziwie). Pierwszy gwizdek sędziego i zaczynamy zabawę. My grając o jednego zawodnika mniej ustawiliśmy się na swojej połowie i czekaliśmy na to co pokaże przeciwnik. Założeniem było jak najdłużej utrzymywać się przy piłce i zachować jak najwięcej sił na drugą połowę. W ósmej minucie tracimy jednak bramkę po ładnym technicznym strzale Adriana Harasimowicza i do przerwy przegrywamy 0-1. Po zmianie stron dalej gramy swoje (na nic więcej nie mamy sił) z założeniem że w ostatnich minutach przyciśniemy. Przeciwnicy widząc że opadamy z sił próbują strzelić kolejne bramki ale gramy dobrze w obronie a jak już coś leci w światło bramki to Sebo to odbija. W 28 min 'Franco" strzela na bramkę bezpośrednio z autu i po rykoszecie jakimś cudem piłka wpada do bramki i mamy remis. Nas ten wynik satysfakcjonuje (tylko dlatego że gramy w pięciu) ale przeciwnik za wszelką cenę chce wygrać. Mimo przewagi i kilku świetnych okazji nie udaje im się trafić do naszej bramki a my wykorzystujemy swoją szansę w 37 min i po bramce Marka wychodzimy na prowadzenie. Do końca meczu stosujemy "autobus" i udaje się wygrać ten trudny i ciężki mecz. Przeciwnicy wkurwieni na maxa składają nam szczere gratulacje, nie pamiętam czy była sytuacja w BLS żeby wygrać mecz grając przez 40 min w osłabieniu. Nam się to udało. Nie napiszę że byliśmy w tym meczu lepsi bo nie byliśmy ale każdy z nas zostawił tego dnia kupę zdrowia na tej sztucznej murawie. Udowodniliśmy że jak się bardzo chce i da się 100 % z siebie i 100% z wątroby to można. Dzięki i Szacun.
Przypomnę tylko że po tym meczu nie staliśmy się niezwyciężeni i że w kolejnych meczach (najbliższy w sobotę o 14:45 z Krzymem) też trzeba walczyć i zapierdalać. Mam tylko nadzieję że w pełnym składzie.
Komentarze